środa, 30 stycznia 2013

Rozdział pierwszy "Chyba się nie zakochałaś?"

     Niska siedemnastolatka o bladej jak porcelana cerze, dużych, niebieskich oczach i brązowych włosach sięgających do pasa opuściła starą kamienicę w prawej ręce ściskając woreczek z białym proszkiem.
     Szła przed siebie. Wzrokiem błądziła po ludzkich twarzach. Twarzach, które nie wyrażały nic poza obojętnością wobec innych. Cichy szelest liści unoszonych na wietrze był ledwo słyszalny pośród tego ulicznego hałasu jednak ona go słyszała. Był podobny do niej. Niezauważalny, nic nieznaczący szelest.
     Pchnęła niską furtkę i ścieżką z żużlu doszła do dębowych drzwi swojego domu. Nadusiła na klamkę, weszła do środka, zdjęła swoje stare trampki i bez słowa udała się do łazienki, aby wciągnąć biały proszek.

     - Ivy wszystko dobrze? - Zapytała córkę matka z troską w głosie zaniepokojona jej wyglądem.
     - Tak. - Bąknęła pod nosem nawet nie podnosząc wzroku znad talerza.
     - Martwię się o ciebie. Ostatnio wracasz nad ranem do domu blada jak ściana i zaszywasz się w pokoju. Co się dziej? Masz jakieś problemy? - Rodzicielka nie dawała za wygraną.
     - Nic mi do cholery nie jest! - Ivy rzuciła widelcem o stół i z hukiem odsunęła się z krzesłem. - To, że Rose umarła nie znaczy, że to przeżywam. Była i jej nie ma! - Wrzasnęła i udała się do swojego azylu trzaskając głośno drzwiami dając kobiecie do zrozumienia, że nie chce jej teraz widzieć.
***
     Przemierzając szare ulice miasta rozmyślałem o życiu. Żyjemy z dnia na dzień ze świadomością, że będziemy żyć jeszcze przez długie lata w tej nudnej rzeczywistości, ale czy tak będzie? Właśnie. Nigdy nic nie wiadomo, bo przecież Bóg może skrócić naszą drogę w każdej chwili.
     - Zostaw mnie! - Krzyk należący do płci przeciwnej wyrwał mnie z moich myśli. Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem dość niską, długowłosą brunetkę szarpiącą się z jakimś mężczyzną. O wiele większym i silniejszym mężczyzną.
     - To dawaj kasę! - Wrzasnął. - Miałaś zapłacić tydzień temu i co?! - Szarpał nią coraz mocniej. Stałem i przypatrywałem się tej scence zamiast jej pomóc. "Rusz się do cholery!" Moje drugie ja chciało zmusić mnie do interwencji, ale nie mogłem. Jakaś nieokreślona siła jakby przykleiła moje stopy do chodnika na super mocny klej.
     - Ale nie mam tej kasy! - Wrzasnęła swojemu rozmówcy prosto w twarz, co spotęgowała wściekłość.
     - Masz tydzień i ani dnia dłużej! - Pchnął ją z całej siły na ścianę starej kamienicy i szybkim krokiem oddalił się od miejsca. Nieznajoma osunęła się w dół przeczesując dłońmi włosy. Była taka drobna... Podniosła swój niebieski wzrok do góry napotykając moje zielone tęczówki. Świat jakby zniknął i byliśmy tylko my. Pomimo, że dzieliła nas tak wielka odległość widziałem doskonale tą porcelanową twarz. Długie, czarne rzęsy zdobiące piękne oczy i różowe usta, które były lekko rozwarte. Niestety... Wszystko się kiedyś kończy. Dzwonek mojego telefonu zniszczył magiczną chwilę zmuszając oderwać od niej wzrok.
***
     Ivy była w szoku. Cała drżała, ale nie ze strachu, a spojrzenia tego kędzierzawego chłopaka. Miał takie piękne zielone tęczówki, od których nie łatwo było jej oderwać wzrok. Miała dziwne wrażenia, że cały otaczający ją świat skurczył się do minimalnych rozmiarów i byli tylko oni. W dole brzucha poczuła dziwne uczucie, którego nie umiała określić. "Och daj spokój Vy! Chyba się nie zakochałaś?" w jej głowie odezwał się kpiący głosić, a dokładniej podświadomość. Bardzo jej nie lubiła. Zawsze miała rację albo z niej kpiła.
     - Opanuj się głupia! - Szepnęła do siebie pod nosem wyrwana z tego stanu przez pierwsze wersy piosenki, które wydobyły się z aparatu chłopaka. Pokręciła głową chcąc wyrzucić z pamięci to zdarzenia, ale nie mogła. Było to dla niej zbyt trudne.

Od autorki : Oto pierwszy rozdział mojej "książki". Jest krótki i taki miał być jednak kolejne postaram się pisać długie.
Mam nadzieję, że wam się spodobało. Bardzo proszę nie komentować, a zaznaczać reakcje. Komentarze możecie dodać jak zakończę swoje dzieło.
Pozdrawiam Mila.

czwartek, 17 stycznia 2013

Prolog.

     '- Nienawidzę cię! - Rudowłosa dziewczyna o niebieskich oczach, piegach na nosie i bladej twarzy, którą tak kochałem wykrzyczała mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi zadając w ten sposób ogromny ból mojemu sercu. Sercu, które kochało raz i nie zapowiadało się, że pokocha znów.
     Odbiegła zanosząc się płaczem, a ja stałem. Stałej jak ten słup soli i nawet nie próbowałem jej zatrzymać. Właśnie uciekał mi mój cały świat, a ja na to patrzyłem.'

"Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść."

     - Stary weź się w garść. - Usiadł obok mnie chłopak o czarnych, idealnie ułożonych włosach na żel, dwudniowym zaroście i czekoladowych tęczówkach okrążonych kurtyną długich rzęs, na, które leciały wszystkie dziewczyny.
     - Odwal się. - Warknąłem gapiąc się pusto w biały sufit. Minął już tydzień, a ten najgorszy dzień tkwił w mojej głowie, co dzień zadając głębsze rany.
     - Człowieku zacznij żyć! - Mulat uniósł się zaciskając dłonie w pięści. - Było minęło! Nie możesz zamykać się w pokoju na cały dzień i rozpaczać jak jakaś rasowa baba! Skoro odeszła widocznie cię nie kochała. - To zabolało. Kolejny raz moje serce dostało mocnego kopa. Kopa, który sprawił, że krew przeistoczyła się w twardy gruz.
     - Skoro odeszła nigdy cię nie kochała... - Wyszeptałem słowa przyjaciela najciszej jak się dało i poczułem jak pod powiekami zbiera się słona i gorąca ciecz jednak nie pozwoliłem jej ujrzeć światła dziennego.

"Trzeba wiedzieć kiedy skończyć. Papierosa, dogryzanie ludziom, upijanie się i miłość. Zwłaszcza miłość."

Od autorki : Oto początek mojej książki pewnie z wieloma błędami jednak jest ona moja. Wirtualna książka, która może nie doczekać się końca. Nie wiem czy uda mi się ją napisać do końca. Życie płata nam figle, a my nie wiemy jak długa jest nasza droga.
Myślę, że jej początek was zaciekawił i przeczytacie dalszą część historii.
Pozdrawiam Mila.