Szła przed siebie. Wzrokiem błądziła po ludzkich twarzach. Twarzach, które nie wyrażały nic poza obojętnością wobec innych. Cichy szelest liści unoszonych na wietrze był ledwo słyszalny pośród tego ulicznego hałasu jednak ona go słyszała. Był podobny do niej. Niezauważalny, nic nieznaczący szelest.
Pchnęła niską furtkę i ścieżką z żużlu doszła do dębowych drzwi swojego domu. Nadusiła na klamkę, weszła do środka, zdjęła swoje stare trampki i bez słowa udała się do łazienki, aby wciągnąć biały proszek.
- Ivy wszystko dobrze? - Zapytała córkę matka z troską w głosie zaniepokojona jej wyglądem.
- Tak. - Bąknęła pod nosem nawet nie podnosząc wzroku znad talerza.
- Martwię się o ciebie. Ostatnio wracasz nad ranem do domu blada jak ściana i zaszywasz się w pokoju. Co się dziej? Masz jakieś problemy? - Rodzicielka nie dawała za wygraną.
- Nic mi do cholery
nie jest! - Ivy rzuciła widelcem o stół i z hukiem odsunęła się z krzesłem. -
To, że Rose umarła nie znaczy, że to przeżywam. Była i jej nie ma! - Wrzasnęła
i udała się do swojego azylu trzaskając głośno drzwiami dając kobiecie do
zrozumienia, że nie chce jej teraz widzieć.
***
Przemierzając szare ulice miasta rozmyślałem o życiu. Żyjemy z dnia na dzień ze
świadomością, że będziemy żyć jeszcze przez długie lata w tej nudnej
rzeczywistości, ale czy tak będzie? Właśnie. Nigdy nic nie wiadomo, bo przecież
Bóg może skrócić naszą drogę w każdej chwili.
- Zostaw mnie! - Krzyk należący do płci przeciwnej wyrwał mnie z moich myśli. Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem dość niską, długowłosą brunetkę szarpiącą się z jakimś mężczyzną. O wiele większym i silniejszym mężczyzną.
- To dawaj kasę! - Wrzasnął. - Miałaś zapłacić tydzień temu i co?! - Szarpał nią coraz mocniej. Stałem i przypatrywałem się tej scence zamiast jej pomóc. "Rusz się do cholery!" Moje drugie ja chciało zmusić mnie do interwencji, ale nie mogłem. Jakaś nieokreślona siła jakby przykleiła moje stopy do chodnika na super mocny klej.
- Ale nie mam tej kasy! - Wrzasnęła swojemu rozmówcy prosto w twarz, co spotęgowała wściekłość.
- Masz tydzień i ani dnia dłużej! - Pchnął ją z całej siły na ścianę starej kamienicy i szybkim krokiem oddalił się od miejsca. Nieznajoma osunęła się w dół przeczesując dłońmi włosy. Była taka drobna... Podniosła swój niebieski wzrok do góry napotykając moje zielone tęczówki. Świat jakby zniknął i byliśmy tylko my. Pomimo, że dzieliła nas tak wielka odległość widziałem doskonale tą porcelanową twarz. Długie, czarne rzęsy zdobiące piękne oczy i różowe usta, które były lekko rozwarte. Niestety... Wszystko się kiedyś kończy. Dzwonek mojego telefonu zniszczył magiczną chwilę zmuszając oderwać od niej wzrok.
- Zostaw mnie! - Krzyk należący do płci przeciwnej wyrwał mnie z moich myśli. Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem dość niską, długowłosą brunetkę szarpiącą się z jakimś mężczyzną. O wiele większym i silniejszym mężczyzną.
- To dawaj kasę! - Wrzasnął. - Miałaś zapłacić tydzień temu i co?! - Szarpał nią coraz mocniej. Stałem i przypatrywałem się tej scence zamiast jej pomóc. "Rusz się do cholery!" Moje drugie ja chciało zmusić mnie do interwencji, ale nie mogłem. Jakaś nieokreślona siła jakby przykleiła moje stopy do chodnika na super mocny klej.
- Ale nie mam tej kasy! - Wrzasnęła swojemu rozmówcy prosto w twarz, co spotęgowała wściekłość.
- Masz tydzień i ani dnia dłużej! - Pchnął ją z całej siły na ścianę starej kamienicy i szybkim krokiem oddalił się od miejsca. Nieznajoma osunęła się w dół przeczesując dłońmi włosy. Była taka drobna... Podniosła swój niebieski wzrok do góry napotykając moje zielone tęczówki. Świat jakby zniknął i byliśmy tylko my. Pomimo, że dzieliła nas tak wielka odległość widziałem doskonale tą porcelanową twarz. Długie, czarne rzęsy zdobiące piękne oczy i różowe usta, które były lekko rozwarte. Niestety... Wszystko się kiedyś kończy. Dzwonek mojego telefonu zniszczył magiczną chwilę zmuszając oderwać od niej wzrok.
***
Ivy była w szoku. Cała drżała, ale
nie ze strachu, a spojrzenia tego kędzierzawego chłopaka. Miał takie piękne
zielone tęczówki, od których nie łatwo było jej oderwać wzrok. Miała dziwne
wrażenia, że cały otaczający ją świat skurczył się do minimalnych rozmiarów i
byli tylko oni. W dole brzucha poczuła dziwne uczucie, którego nie umiała
określić. "Och daj spokój Vy! Chyba się nie zakochałaś?" w jej
głowie odezwał się kpiący głosić, a dokładniej podświadomość. Bardzo jej nie
lubiła. Zawsze miała rację albo z niej kpiła.
- Opanuj się głupia! - Szepnęła do siebie pod nosem wyrwana z tego stanu przez pierwsze wersy piosenki, które wydobyły się z aparatu chłopaka. Pokręciła głową chcąc wyrzucić z pamięci to zdarzenia, ale nie mogła. Było to dla niej zbyt trudne.
Od autorki : Oto pierwszy rozdział mojej "książki". Jest krótki i taki miał być jednak kolejne postaram się pisać długie.
Mam nadzieję, że wam się spodobało. Bardzo proszę nie komentować, a zaznaczać reakcje. Komentarze możecie dodać jak zakończę swoje dzieło.
Pozdrawiam Mila.
- Opanuj się głupia! - Szepnęła do siebie pod nosem wyrwana z tego stanu przez pierwsze wersy piosenki, które wydobyły się z aparatu chłopaka. Pokręciła głową chcąc wyrzucić z pamięci to zdarzenia, ale nie mogła. Było to dla niej zbyt trudne.
Od autorki : Oto pierwszy rozdział mojej "książki". Jest krótki i taki miał być jednak kolejne postaram się pisać długie.
Mam nadzieję, że wam się spodobało. Bardzo proszę nie komentować, a zaznaczać reakcje. Komentarze możecie dodać jak zakończę swoje dzieło.
Pozdrawiam Mila.